czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział2



            Felix, Net i Nika znajdowali się na małej polance. Było tam kilka drzew i rzeczka. Gdzieś z daleka dochodziły odgłosy ulicy. Postanowili tam pójść. Net nie wiedział, czemu ale miał ochotę wziąć Nikę za rękę. Jednak nie zrobił tego. Dziewczyna też miała na to ochotę, ale powiedziała sobie nie.
            Po kilometrze drogi doszli do ruchliwej drogi. Na horyzoncie widać było zarysy wielkiego miasta. Ruszyli w jego stronę. Net próbował trzymać się blisko rudej, a jej to nie przeszkadzało. Felix zastanawiał się natomiast co to może być za miasto. Wiedział jakie są największe miasta świata. W zamyśleniu dotarli do miasta. Nika podeszła do starszej pani.
- Przepraszam, co to za miasto? – Zapytała.
- Yyy… I do not understand.
- Och… *Przepraszam, co to za miasto?
- To New York, kochanienka.
- Dziękuję. – Podziękowała i wróciła do chłopaków.
- Jesteśmy w Nowym Yorku.
-No ładnie. Co my tu będziemy robić?
- Może trochę się rozejrzymy? Net masz jakąś kasę w plecaku?
- 100$, pójdźmy do parku. – Poprosił.
- Dwie godziny spacerkiem do Central Parku. Złapmy taksówkę.
            Łapanie taksówek w takim mieście to męka. Dopiero po piętnastu minutach wsiedli do samochodu. Powiedzieli kierowcy gdzie chcą jechać i zajęli się rozmową.
- Czujecie coś takiego że ma zdarzyć się coś złego? - Zapytała Nika.
- Nie, a co? - Odpowiedział Net.
-Nic, nic. Jak myślicie, dlaczego straciliśmy pamięć?
- Nie sądzę, żeby to był przypadek.- Odpowiedział Felix.
- Jak nie przypadek to co?- Wtrącił Net.
- Nie wiem.
- To po czym sądzisz…
- Nie twórzmy kłótni. Nasze nazwiska nie są amerykańskie tylko polskie. Mówimy też po polsku. Najprawdopodobniej pochodzimy z Polski.
- Możliwe, ale skoro tam mieszaliśmy to czemu tu jesteś…
- 40$ proszę.
            Zapłacili i wyszli z auta. Przeszli do parku i usiedli na ławce. Czuło się jak słońce przypieka skórę. Przyjaciele zaczęli podziwiać widoki. Przez alejki przechadzały się stare małżeństwa, matki z dziećmi, a na polance dziesięciolatki grały w piłkę. Net patrzy gdzieś dalej. Przetarł okulary i otworzył szerzej oczy.
- O mamusiu… Czy wy też tam widzicie faceta kozła, uciekającego z jakąś dziewczynką przed ogromnym psem? – Wyjąkał. Przyjaciele przytaknęli.
* Wszelkie rozmowy z obcokrajowcami przeprowadzane są w języku angielskim.


-------------------------------------------------------------------------
I oto rozdział drugi. Nadal zachęcam do pisania komentarzy. Ci którzy będą najbardziej się udzielać zostaną nagrodzeni. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ania

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział1



                Jasność. To pierwsze co zobaczył szatyn. Zmrużył oczy. Dostrzegł drzewo, a na nim ogromnego, rudego kota. Nie, to nie był kot tylko dziewczyna. Po chwili zobaczył że jest nieprzytomna. Zerwał się na nogi. Leżała na rozłożystej gałęzi. Chłopak ustał pod gałęzią i spróbował chwycić rudą, ale była za wysoko. Podskoczył i złapał się gałęzi. Dziewczyna zaczęła się osuwać.
-Ups…- Wydukał ciemnowłosy.
            Chwilę później leżał na ziemi, a na nim dziewczyna. Lekko uniosła głowę. Rozejrzała się wokół. Spróbowała się podnieść, ale zauważyła że nie leży na ziemi. Spojrzała pod siebie. Gdy napotkała wzrok chłopaka zrobiła wielkie oczy. ,,Jakie ładne’’ pomyślał szatyn.
- Chm… Przepraszam, ale kim ty jesteś i dlaczego na tobie jestem?
- Jestem…- Chłopak się zastanowił.- O mamusiu nie pamiętam. Jak? Czemu? Jak to możliwe? A tak w ogóle jak masz na imię?- Dziewczyna zastanowiła się.
-Ja też nie pamiętam. Pamiętasz jak się na tobie znalazłam?
- Wisiałaś na drzewie i cię ściągnąłem.
- To dlaczego na tobie leżę?
-Yyy… Potknąłem się.
-Ok...- Dziewczyna zeszła z niego i od razu pobiegła.
Szatyn wstał i odwrócił się w stronę rudej. Klęczała przy chłopaku. Podbiegł do niej.
- To twój chłopak?
- Nie wiem. Mogę być jego dziewczyną jak i twoją, ale to mało prawdopodobne.
- Może spróbujmy go obudzić. - Ciemnowłosy zmienił temat.       
- Sorry - Powiedział kopiąc go w nogę.- Jesteś przytomny?
- Nie kop go!- Oburzyła się ruda.
- Proszę ty go budź skoro ja nie umiem.
            Jednak nie musiała. Blondyn podniósł głowę lekko skołowany. Spojrzał na dziewczynę i zmarszczył brwi. Może on przynajmniej cokolwiek pamięta pomyślał szatyn. Chłopak usiadł i złapał się za głowę.
- Przepraszam, ale czy któreś z was wie kim jestem?
- Na serio nawet on? - Szatyn spojrzał na dziewczynę.
- Może w twoim plecaku jest odpowiedź na nasze pytania. - Powiedział jasnowłosy.
            Ciemnowłosy klepnął się w czoło. Zdjął plecak i zaczął wyciągać z niego kable. Następnie wyjął laptop i zaczął szukać. Wreszcie znalazł małą tabliczkę i przeczytał na głos.
- ,,Własność Neta Bielickiego’’ Super mam imię, co?
- Nie sądzę, żeby to było twoje prawdziwe imię. Szukaj naszych imion.
- Oj tam, oj tam. - Powiedział Net
            Wyjmował i wyjmował aż znalazł legitymacje. Nie zwykłe tylko przypominające telefony komórkowe. Niestety nie wyglądały na sprawne. Spojrzał na zdjęcie. Od razu rozpoznał blondyna. Podał mu ją.
- Felix Polon. A legitymacja koleżanki?
 Net spojrzała następne zdjęcie. Był tam on tylko że był w najgłupszej minę na świecie. Jego oczy były większe od okularów, a usta miał krzywo rozdziawione. Szybko schował zdjęcie. Następnie wyjął legitymację rudej. Podał jej.
- Nika Mickiewicz. Dobrze skoro się już znamy może ktoś mi powie gdzie my jesteśmy?




-----------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Oto pierwszy rozdział. Chciałabym was zachęcić do pisania komentarzy. Pamiętajcie, że każdy komentarz dodaję chęci do pisania. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ania 

sobota, 25 stycznia 2014

Prolog



                                     Prolog
            Wzgórze herosów pokrywało lepkie błoto. Sroga zima zbliżała się ku końcowi. O tej porze roku w obozie nie było wielu obozowiczów. Oczywiście porównując z latem. Z różnorodnych domków opadał roztopiony śnieg. Półbogowie woleli nie wychodzić z domków.
            Jednak po arenie przechadzał się mały białowłosy chłopiec. Rozmyślał o swoich ukrytych mocach. Był jeszcze za mały żeby wiedzieć jak wielką ma moc oraz na tyle mały żeby to zataić. Nie wiedział jak ich używać.
            Poczuł ból w brzuchu. Pierwsza oznaka, że zaraz to się stanie. Jego oczy zrobiły się czarne jak próżnie. Włosy pociemniały do koloru smoły. Świat w jego oczach się rozmył i zaraz zastąpił go dziwne obrazy.
            Zobaczył trzy postacie, dwóch chłopców i dziewczynę. Nie wiedział kto to był. Na pewno nie ktoś z obozu herosów. Byli nad urwiskiem. Blondyn z zaciekawieniem patrzył na to co znajduję się w dole. Wysoki, szatyn wiercił się jak by chciało mu się siku, ale jednak patrzył w szczelinę. Rudowłosa chyba próbowała ich odciągnąć, ale jej się nie udawało.
            Naglę szatyn machną ręką, żeby towarzysze się odwrócili. Zrobili tak. Wysoki pośpiesznie otworzył rozporek bermudów i zaczął sikać. Kiedy skończył spróbował zapiąć rozporek lecz mu się nie udawało. Chłopak zaczął podskakiwać i szarpać nim, aż tu nagle staną tuż nad krawędzią urwiska. Zawołał przyjaciół, ale było za późno. Zachwiał się i spadł. Dziewczyna rzuciła się za nim. Blondyn chwilę się zastanawiał, lecz po chwili skoczył. Wizja rozmyła się.


***

            W domku nr 11 wyszedł wysoki chłopak. Zmierzał w stronę areny. Miał ze sobą miecz.  Gdy wszedł na arenę zobaczył jak mały chłopiec pada na ziemię. Zaczął do niego biec. W kilku susach doskoczył do miejsca upadku, lecz białowłosego już tam nie było.






------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Mam nadzieję że prolog was zaciekawił i poczekacie na pierwszy rozdział. 
Pamiętajcię o zasadzie. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
                                                                                                                                           Ania