wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 6

            Nika tego samego wieczoru przeniosła się do domku nr20. Jego ściany pokryte były ciemnofioletową farbą. Drzwi zaś były staroświeckie i złote. Wygrawerowano na nich dwie skrzyżowane, płonące pochodnie.
Jej nowa znajoma Liv, a teraz siostra odprowadziła ją tam. Miała długie, czarne, proste włosy oraz ciemnoniebieskie oczy. Była od niej o głowę niższa, ale stąpała dumnie i stanowczo. Nika domyśliła się, że jest kimś w rodzaju szefowej.
Liv otworzyła drzwi i weszła do domku, a Nika za nią. W środku ściany były złote. Na oknach wisiały czarne firanki. Podłoga pokryta była miękką wykładziną koloru burgunda. Stało tam kilkanaście łóżek. W przeciwieństwie do domku Hermesa kilka było wolnych. Przed każdym stał kufer. Na niektórych łóżkach siedziały dziewczyny, a przy kominku siedziało dwóch chłopców chyba w wieku 14 lat.
Liv wyprostowała się i powiedziała:
- Bracia, siostry na ognisku uznano naszą nową siostrę. Oto Nika. Proszę was być dla niej miłym i nie uprzykrzać jej życia. – Skierowała głowę w stronę dwóch identycznych chłopaków.- A teraz proszę się przedstawić.
            Wszyscy zerwali się z łóżek i ruszyli w stronę Niki. Nie było ich dużo więc zdołała zapamiętać wszystkie imiona. Chłopcy mieli na imię Ewin i Edmund. Ten pierwszy miał małą, skośną bliznę na czole, więc wiedział jak ich rozpoznać. Jedna ze starszych dziewczyna o jaskrawoczerwonych włosach i zielonych oczach miała na imię Suzy. Inna o kasztanowych Gwen, a jeszcze inna Victoria. To byli już wszyscy.
- Tamte łóżka są wolne.- Liv wskazała łóżka bliżej kominka.- Wybierz sobie któreś.- Uśmiechnęła się do mnie miło i podeszła do łóżka obok okna.- Za dziesięć minut gasimy światło.- Oznajmiła głośno.
            Nika poszła do łazienki. Wcześniej dostała od Liv koszulę nocną i przybory toaletowe. W łazience spojrzała w lustro. Zobaczyła tam chudą 16latkę o rudych, kręconych włosach, zielonych oczach i z masą piegów. Dopiero teraz popatrzyła co ma na sobie. Nosiła dżinsową kurtkę, czerwoną bluzkę na krótki rękaw, spódniczkę i cienkie rajstopy . Na nogach miała czarne martensy. We włosach mieniła się stara spinka z zielonym oczkiem.
Przygotowała się do snu po tym schowała swoje rzeczy do kufra i położyła się do łóżka. Myślała, że nie zaśnie przez tą noc, zbyt dużo się tego dnia wydarzyło, lecz od razu zmorzył ją sen. Nie zdawała sobie sprawy jak jest zmęczona.
***
            Net, zaś był zajęty tej nocy. Po tym jak jego nowy brat Liam wszystkich mu przedstawił ( I tak nie zapamiętał większości imion) i pokazał wolne łóżko, wziął się do pracy. Sprawdzał w komputerze wszystko co mogło być związane z jego przyszłością, a Manfred mu w tym pomagał. Prace okazały się zbędne. Na nic nie trafił.
            Zamknął laptop i wyszedł z pod kołdry. W świetle księżyca widać było pułkę z książkami, kominek i broń nad każdym łóżkiem. Na ścianie naprzeciwko wisiał zegar w kształcie sowy. Była 3:24 w nocy. Nie wiedział czy zaśnie. Miał tak wiele pytań dotyczące tego kim jest. Dopiero po godzinie zasną. W snach nie jasne przebłyski przeszłości. Widział siebie uderzającego w nos chłopaka, ogromny pierścień, jak przyglądał się Felixowi przytulającego się do czerwonowłosej dziewczyny.
***
            Felix był coraz bardziej skołowany. Te wszystkie rzeczy nie były logiczne. ,,Może jednak?’’ myślał. Jednak szybko się rozmyślał. Nie umiał sobie poukładać tego w głowie. Jak mógł mieć nieśmiertelngo ojca? A co z jego matką? Co z rodziną? Pewnie się o niego martwią. Musiał jednak zająć się tym co jest tu i teraz.
            Podszedł do niego chłopak. Wyglądał jak latynoski elf. Miał ciemnobrązowe włosy i czekoladowe oczy. Miał miłą dziecinną twarz i łobuzerski uśmiech. Był od niego niższy o pół głowy. Źrenice miał nie naturalnie powiększone ja po dużej ilości kawy.
- Cześć jestem Leo Valdez. Ty to pewnie Felix? – Przyjrzał mu się uważnie.- Oczywiście, że tak. Jestem grupowym domku Hefajstosa. Chodź opowiem ci trochę o nas.- Ruszyli w stronę domków.- Wierz już, że twój stary to mój stary, czyli Hefajstos. Mamy super domek. W piwnicy jest kuźnia. Wykuwamy tam własną broń. Chociaż ja nie muszę bo mam swój pas. – Powiedział poklepując się po pasie na biodrze.- W łóżkach możemy sobie wprowadzać ulepszenia. Ja mam np. mini lodówkę. W lesie mamy jeszcze bunkier. To chyba wszystko. Jakieś pytania?
- To nie jest logiczne! To wszystko jest nie możliwe. Jestem tylko człowiekiem, ale wiem, że takie rzeczy nie istnieją. Wszyscy są tu porąbani. Chyba każdy tutaj uderzył się mocno w głowę. – Powiedział Felix osuwając się na ziemie. Miał tak wielki mętlik w głowie. Poczuł klepanie po ramieniu. To Leo próbował go pocieszyć.
- Nie ma się czy martwić. Każdy musi przez to przejść. W końcu przechodzi.
             Felix wziął się w garść. Powoli się podniósł i przeczesał włosy dłonią. Spojrzał na Leo. Teraz miło się uśmiechał. Wiedział, że to trudne. Resztę drogi przeszli bez słowa.
            Domek wyglądał jak mała fabryka. Z dachu wystawały kominy z których buchała para. Drzwi wyglądały jak wejście do skarbca. Miał błyszczące ściany.

            Leo przekręcił kilka dźwigni i drzwi stanęły otworem. Grupowy zaprosił ruchem ręki Felixa do środka. Stało tam kilkanaście łóżek. Było dosyć ciemno. Słychać było uderzenia młota o metal i ogień. Leo pokazał mu łóżko, dał przybory toaletowe i odszedł. Felix przygotował do snu i położył się do łóżka. Okrył się kołdrą i zrobił coś co nie jest do zupełnie niego podobne. Rozpłakał się.

----------------------------------------------------------
Strasznie was przepraszam, ale nie mogłam używać komputera tylko się uczyć. Ten rozdział pisam jednak wyjątkowo długo (karę miałam na niecałe pół miesiąca). Sądzę, że rozdziały będą pojawiać się coraz rzadziej skoro nie piszecie komentarzy. Tylko jedyna Inga pisze. Jest mi z tego powodu bardzo smutno. Więc pamiętajcie...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ania

1 komentarz: