środa, 5 lutego 2014

Rozdział4



            Mellanie krzyknęła. Strzała leciała w kierunku klatki piersiowej Niki. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca.  W duszy chciała uciekać, ale ciało jej odmówiło. Wysunęła przed siebie ręce. Skupiła się na strzale. Pocisk zamarł w powietrzu i po chwili spadł na trawę. Nika zamrugała. Odwróciła się do Mellanie.
- Jak to zrobiłaś?
- Jesteś cała? – Nika nie usłyszała. Mała przytaknęła. – Uciekajmy.
            Dziewczyny pobiegły w stronę ogromnej sosny. Zatrzymały się kilka metrów przed drzewem. Pod nim spał ogromny smok, a na gałęzi wisiała jakaś złota tkanina. Nika obeszła smoka dużym łuku.
- Przyjdź tu po cichu. – Powiedziała do Mellanie.
            Mała przeszła dokładnie po śladach rudej. Po drugiej stronie razem z Niką podbiegły do Felixa i Neta. Wyglądali na zniecierpliwionych nieobecnością dziewczyn.
- Co tak długo? – Zapytał szatyn.
- Ktoś próbował mnie zastrzelić z łuku.
- Chodźmy już. Josh czeka przy tamtym domu.
            Nika odwróciła się do Mell. Spała na trawie metr od niej. Potrząsnęła nią lekko. Nie obudziła się. Najwyraźniej była bardzo zmęczona podróżą. Odwróciła się do Neta.
- Mógł byś?
- Czemu ja?
- Jesteś wyższy i silniejszy.
- Pochlebiasz mi . – Uśmiechnął się szarmancko, a Nika spojrzała wyczekująco. – No dobrze.
            Chłopak wziął Mellanie na ręce i ruszył w stronę wielkiego domu. Przed wejściem czekał na nich satyr. Podniósł brwi kiedy zobaczył małą niesioną przez Neta.
- Coś jej jest?
- Nie, tylko śpi.
- Wchodźcie. – Wskazał drzwi. – Trzeba was uświadomić.
                Przyjaciele przeszli przez próg. Wnętrze było okropne. Ściany były jaskrawo pomarańczowe a meble w wzorze panterki. Na ścianie wisiała wypchana głowa pantery.
                Do pokoju wjechał na wózku mężczyzna w średnim wieku. Miał przerzedzone, brązowe włosy i brodę. Miał brązowe oczy, w których widać było łobuzerskie ogniki. Uśmiechał się miło, lecz widać było że coś go trapi.
- Witajcie w obozie herosów.
- Dzień dobry. – Powiedzieli przyjaciele.
- Jak się nazywacie?
- To Net i Nika. Ja to Felix.
- Ja jestem Chejron. Josh wytłumaczył wam co to za miejsce?
- Miej więcej. Powiedział nam że jesteśmy jakimiś półbogami. Jednak nic z tego nie zrozumiałem.- Odpowiedział Felix.
- To tak. Znacie greckie mity?
- Właśnie w tym problem. Straciliśmy pamięć.
- Wszyscy?
- Tak. Obudziliśmy się gdzieś na obrzeżach New Yorku.
- A ta młoda dama?
- Nie wiemy. Chyba podróżowała z Joshem.
- Będzie trzeba ją później zapytać. Mitologia grecka jest o Bogach Olimpijskich. Jest dwunastu głównych bogów. Są jeszcze pomniejsi bogowie. Półbogowie to dzieci boga i śmiertelnika, a skoro tu jesteście to znaczy że któreś z waszych rodziców jest bogiem.
- Twoja mamuśka to pewnie Afrodyta. – Net szepną do Niki. Dziewczyna wywróciła oczami.
- Herosi uczą się tu walczyć. – Kontynuował Chejron.- Niektórzy zostają tu na cały rok inni na lato. Jest tu wiele domków. W każdym mieszkają dzieci danego boga. Jakieś pytania?
- Skąd mamy wiedzieć kto jest naszymi rodzicami.
- Zazwyczaj pojawia się znak, czyli uznanie boskiego rodzica. Na razi będziecie mieszkać w domku     nr 11. Zaraz kogoś po was przyślę.
                Chejron wyszedł, a po chwili do pokoju wszedł wysoki, umięśniony chłopak. Miał przydługie, czarne włosy i intensywnie zielone oczy. Na sobie miał pomarańczową koszulkę z napisem obóz herosów. Podszedł do nich.
- Cześć. Jestem Percy Jackson, syn Posejdona.



-------------------------------------------------------------
Przepraszam że dopiero teraz. Jestem chora i miałam problem z pisaniem. Pamiętajcie, że każdy komentarz to dodatkowa motywacja do pisania. Było mi smutno kiedy pod ostatnim postem był tylko jeden komentarz, a już jest 208 odwiedzin. Pamiętajcie o tym.
Czytasz = Komentujesz
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz