niedziela, 31 sierpnia 2014

Przepraszam Was!

Moi Kochani bardzo was przepraszam że nie ma nadal rozdziału, ale szczerze mówiąc nie mam weny. Od miesiąca myślę co mogłabym napisać w następnym rozdziale i nadal nie wiem. Obiecuję wam że jeśli będę miała wena jak najszybciej jak będę mogła napiszę rozdziale. Moja wena wybrała się chyba na wakacje, a nie chcę napisać '' gówna '' za przeproszeniem. Mam nadzieję że zrozumiecie.
Życzę wam dobrego roku szkolnego i wiele dobrych ocen. Żebyście wytrzymali te 10 miesięcy szkoły.
Ania

środa, 6 sierpnia 2014

Opóźnienie

Bardzo was przepraszam, ale rozdział będzie dopiero pod koniec sierpnia. Wysiadł nam prąd, więc nie mogę pisać, a jadę na kolonie. Dokładniej na dwie kolonie i wracam 26 sierpnia. Teraz na chwilę dorwałam się do internetu i piszę to na szybko. Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Ania

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 7

            Nika otworzyła oczy. Przez ciemne firanki przedostawały się promienie słońca. Burgundowa wykładzina mieniła się w promykach światła. Dziewczyna przeczuwała, że to będzie dobry dzień.
            Jej rodzeństwo jeszcze spało. Spojrzała na stary zegar wiszący nad kominkiem. Była dopiero 6:30. Dziewczyna wyplątała się z kołdry i podeszła do swojego kufra. Leżały na nim trzy obozowe koszulki i dwie pary spodni, długie i krótkie. Jej wczorajsze ubrania schowała do kufra. Postanowiła wziąć wczorajszą mini spódniczkę i nową koszulkę. Poszła do łazienki i ubrała się. Rozczesała jeszcze palcami włosy i wyszła się przejść.
            Postanowiła przejść się na plażę. Poszła ścieżką w stronę morza. Przysiadła na molu. Wpatrywała się w dno. Wzdrygnęła się kiedy ujrzała kobiety robiące koszyki pod wodą. No tak Percy opowiadał że przy molu mieszkają najady morskie. Tylko po jakiego robiły koszyki. Może pod wodą było tak nudno, że musiały wymyśleć coś takiego. Chociaż wciągające było patrzenie jak wodne kobiety z wdziękiem przewlekały nitki, aby utworzyć koszyczek.
- Hej, Nika. – Powiedział chłopięcy głos. Nika odwróciła się. To był Fred.
- Cześć. Co tak rano wstałeś?
- Chciałem zadać ci te samo pytanie. Zawsze rano wstaję, a ty?
- Obudziłam się. Chciałam się przejść. – Powiedziała dziewczyna, a Fred przysiadł się do niej.
- Spoko. Jak ci się podoba w obozie?
- Jest fajny. – Mruknęła Nika.
- Co jesteś taka mało mówna?
- Co mam powiedzieć. Nie pamiętam niczego od spotkania z chłopakami. Spróbuj postawić się na moim miejscu.
- Byłbym skołowany. – Odpowiedział po chwili.
- Potrzebuję spokoju. Opowiesz mi o sobie?
- Co chcesz widzieć?
-Jak dokładnie się nazywasz?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Powiedział Fred niechętnie.
- Jeśli nie chcesz nie musisz mówić.
- Dzięki…- Odetchną z ulgą.
- To może kiedy masz urodziny? – Dziewczyna zmieniła temat.
-15 lipca.
- Chwila, chwila… jaki jest dzisiaj dzień?- Zapytała szybko Nika.
- 15 lipca.- Fred zaczerwienił się.
- Wszystkiego najlepszego!- Powiedziała Nika i przytuliła chłopaka, a Fred zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy.
- Może wróćmy do pytań?-0dsunął się od dziewczyny.
- Ok… Masz jakieś moce?
- Jedną.- Wstał i pociągną Nikę do góry.- Wejdź mi na plecy.- Powiedział nieśmiale.
- Co?!
- Wejdź mi na plecy to ci pokażę moją moc.- Dziewczyna nie chętnie weszła mu na plecy.- Trzymaj się mocno.
            To co się po tych słowach stało zupełnie zaskoczyło Nikę. Wszystko w około niej się rozmyło. Fred pędził z niewiarygodną prędkością. No tak, przecież jest synem Hermesa najszybszego z bogów. Dziewczyna przyczepiła się do Freda jak małpka. Z ciekawością patrzyła na rozmazany las. Biegli przez kilka minut. Zatrzymali się przy wejściu do obozu.
- To było super! Gdzie my byliśmy.
- Pobiegłem w stronę Meksyku po czym pobiegłem do Canady i z powrotem.- Nika słuchała tego z otwartą buzią. Czym prędzej ją zamknęła.
            Wrócili do obozu. Była już 7:27 o czym poinformował ją Fred. Udali się na śniadanie. Weszli ze sobą do Kantyny. Nika usiadła przy swoim rodzeństwie, Fred przy swoim. Nika zerknęła w stronę stolika Ateny. Net niemiłosiernie roztrzepany siedział przy jakimś małym chłopcu z blond włosami. Kolega Niki wyglądał jakby miał za chwilę zasnąć. Okulary my się przekrzywiły i co chwila przysypiał, lecz od razu się budził. Nika przyznała w myślach, że wygląda uroczo.
            Dziewczyna przeniosła wzrok na stolik Hefajstosa. Felix siedział z kamienną twarzą i nic nie jadł. Nika go rozumiała. Felix polegał zawsze na logice, a Bogowie Olimpijscy odbiegali od jej zakresu. Nie umiał uwierzyć, że jeden z nich jest jego ojcem. Pewnie myśli, że zaszła jakaś pomyłka. Może próbuje sobie wytłumaczyć to wszystko.
            Nika zjadła jajecznice na bekonie i wypiła sok pomarańczowy. Dziś miały być zajęcia z łucznictwa. Wyszła równo ze swoim rodzeństwem.
***
Zajęcia odbywały się przy lesie. W równym rzędzie postawiono tarcze strzelnicze. Nika zdjęła z pleców łuk, który dostała przed zajęciami.
            Każde z rodzeństwa ustawiło się przed tarczą. Po chwili przyszedł Chejron nadal w końskiej postaci. Najpierw podszedł do Liv i coś jej powiedział. Jej twarz zesztywniała po czym dziewczyna pognała w stronę Wielkiego Domu.
            Jej rodzeństwo zaczęło strzelać z łuków, a Chejron podszedł do Niki. Skiną głową aby spróbowała strzelić. Nika napięła cięciwę i wypuściła strzałę. Nie trefiła w tarczę, ale nie była daleko od niej. Centaur pokiwał głową.
- Całkiem nieźle. Tylko, że musisz być cały czas skupiona na celu. Spróbuj jeszcze raz.
            Nika jeszcze raz napięła cięciwę. Skupiła się jak najbardziej umiała i wypuściła strzałę. Powtarzała sobie w myślach ,, Traf w czerwone w kółko, Traf w czerwone w kółko’’. Na początku strzała poszła za bardzo w prawo, ale nagle skręciła w lewo i trafiła dokładnie w sam środek tarczy.
- Jak?... – Szepnęła.
- Coś mi się zdaję, że masz moce telekinetyczne.- Powiedział Chejron po namyśle.- To typowe dla dzieci Hekate.
- Naprawdę? – Zapytała Nika wyraźnie szczęśliwa.
- Oczywiście, niektóre dzieci Hekate potrafią także posługiwać się mgłą. Ćwicz dalej, Niko. – Pognał ją centaur i odszedł.
            Nika pomyślała, że dobrze byłoby nauczyć posługiwania mgłą. Będzie musiała zapytać o to później Chejrona.
Nika posłusznie zaczęła napinać cięciwę i strzelać. Czasami trafiła w jakieś 10 centymetrów od środka, a czasami 30. Tylko dwa razy udało się jej użyć mocy. Polubiła strzelanie z łuku. Czuła się w tedy pewnie. Jakby była silniejsza i zdolna do wielkich rzeczy.   Te uczucie kiedy strzelała było wspaniałe, że nie wiedziała kiedy całe jej rodzeństwo odeszło.
            Dziewczyna spojrzała na słońce. Na pewno było po 12:00. Postanowiła, że pójdzie się przebrać. Przy arenie zobaczyła Neta próbującego walczyć mieczem, lecz niezbyt mu się to udawało. Co chwilę się potykał, chłopak nieznacznie od niego wyższy wytrącał mu miecz z ręki. Nika tylko pokręciła głową i poszła dalej.
            Gdy się przebrała w krótkie spodenki postanowiła pójść na ściankę wspinaczkową. Jakieś pół godziny później wyglądała zupełnie inaczej niż przed wejściem na ściankę. Końcówki włosów miała przypalone, koszulka miała czarne plamy od sadzy. Nie przypuszczała jak trudne jest wspięcie się na 10 metrową ściankę wspinaczkową po, której płynie lawa. Bardzo się myliła. Palce miała tak zesztywniałe, że pewnie nie mogłaby nawet napiąć cięciwy swojego łuku.
***
            Po obiedzie poszła na chwile do wielkiego domu, ponieważ chciała się dowiedzieć od Chejrona jak można nauczyć się posługiwać mgłą. Gdy miała już zapukać do drzwi wielkiego domu, usłyszała przytłumione głosy.
- Nie rozumiem jak. Właśnie tak powiedział.- Jąkał się Percy. Musiał wrócić z wyrocznią z miasta.
- Po…Powiedział, że po prostu zaczęła znikać. – Powiedziała zdławionym głosem Annabeth.
            Nika wiedziała że niegrzecznie jest podsłuchiwać. Jednak nie odeszła było zbyt była ciekawa o co chodzi. Było jej żal Annabeth i Perce’go. Musiało stać coś złego.
- To bardzo, bardzo źle. – Odezwał się Chejron.
- To nie wszystko! Powiedział, że kiedy zaczęła znikać przekazała mu przepowiednie.
- Oh σκατά! – Zaklną po grecku centaur. – Jak ona brzmi?
-,, Na południe zapomnieni herosi pognają
By stawić czoło temu czego nie znają,
Największe niebezpieczeństwo dopiero nastanie
Gdy pierwsi znikną w nieznane,
Gdyż kowal, mądrość i mag mają zaznaczyli kresu początek
I to oni mogą przywrócić porządek’’.
            Nika potrzebowała dłuższej chwili, żeby przetrawić treść przepowiedni. Gdy ją zrozumiała od razu pognała do Neta i Felixa.



Witam po przerwie. Przepraszam że tak długo to trwało, ale najpierw miałam wenę, a później już nie. Sorka za taką przepowiednie, ale poetką to ja nie jestem. Mam nadzieję, że się spodoba J I proszę o komentarz. To może być jedno słowo.

CZYTASZ-KOMENTYJESZ
Ania

niedziela, 22 czerwca 2014

Wracać, czy nie wracać oto jest pytanie...

Hej, dawno tu nie byłam i zastanawiam się czy wrócić. To zależy tylko i wyłącznie od was. Jeśli chcecie następne rozdziały napiszcie w komentarzu ,,Chcę''. Do niczego nie zmuszam. Mogę pisać dalej nawet dla jednej osoby.
Ania

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 6

            Nika tego samego wieczoru przeniosła się do domku nr20. Jego ściany pokryte były ciemnofioletową farbą. Drzwi zaś były staroświeckie i złote. Wygrawerowano na nich dwie skrzyżowane, płonące pochodnie.
Jej nowa znajoma Liv, a teraz siostra odprowadziła ją tam. Miała długie, czarne, proste włosy oraz ciemnoniebieskie oczy. Była od niej o głowę niższa, ale stąpała dumnie i stanowczo. Nika domyśliła się, że jest kimś w rodzaju szefowej.
Liv otworzyła drzwi i weszła do domku, a Nika za nią. W środku ściany były złote. Na oknach wisiały czarne firanki. Podłoga pokryta była miękką wykładziną koloru burgunda. Stało tam kilkanaście łóżek. W przeciwieństwie do domku Hermesa kilka było wolnych. Przed każdym stał kufer. Na niektórych łóżkach siedziały dziewczyny, a przy kominku siedziało dwóch chłopców chyba w wieku 14 lat.
Liv wyprostowała się i powiedziała:
- Bracia, siostry na ognisku uznano naszą nową siostrę. Oto Nika. Proszę was być dla niej miłym i nie uprzykrzać jej życia. – Skierowała głowę w stronę dwóch identycznych chłopaków.- A teraz proszę się przedstawić.
            Wszyscy zerwali się z łóżek i ruszyli w stronę Niki. Nie było ich dużo więc zdołała zapamiętać wszystkie imiona. Chłopcy mieli na imię Ewin i Edmund. Ten pierwszy miał małą, skośną bliznę na czole, więc wiedział jak ich rozpoznać. Jedna ze starszych dziewczyna o jaskrawoczerwonych włosach i zielonych oczach miała na imię Suzy. Inna o kasztanowych Gwen, a jeszcze inna Victoria. To byli już wszyscy.
- Tamte łóżka są wolne.- Liv wskazała łóżka bliżej kominka.- Wybierz sobie któreś.- Uśmiechnęła się do mnie miło i podeszła do łóżka obok okna.- Za dziesięć minut gasimy światło.- Oznajmiła głośno.
            Nika poszła do łazienki. Wcześniej dostała od Liv koszulę nocną i przybory toaletowe. W łazience spojrzała w lustro. Zobaczyła tam chudą 16latkę o rudych, kręconych włosach, zielonych oczach i z masą piegów. Dopiero teraz popatrzyła co ma na sobie. Nosiła dżinsową kurtkę, czerwoną bluzkę na krótki rękaw, spódniczkę i cienkie rajstopy . Na nogach miała czarne martensy. We włosach mieniła się stara spinka z zielonym oczkiem.
Przygotowała się do snu po tym schowała swoje rzeczy do kufra i położyła się do łóżka. Myślała, że nie zaśnie przez tą noc, zbyt dużo się tego dnia wydarzyło, lecz od razu zmorzył ją sen. Nie zdawała sobie sprawy jak jest zmęczona.
***
            Net, zaś był zajęty tej nocy. Po tym jak jego nowy brat Liam wszystkich mu przedstawił ( I tak nie zapamiętał większości imion) i pokazał wolne łóżko, wziął się do pracy. Sprawdzał w komputerze wszystko co mogło być związane z jego przyszłością, a Manfred mu w tym pomagał. Prace okazały się zbędne. Na nic nie trafił.
            Zamknął laptop i wyszedł z pod kołdry. W świetle księżyca widać było pułkę z książkami, kominek i broń nad każdym łóżkiem. Na ścianie naprzeciwko wisiał zegar w kształcie sowy. Była 3:24 w nocy. Nie wiedział czy zaśnie. Miał tak wiele pytań dotyczące tego kim jest. Dopiero po godzinie zasną. W snach nie jasne przebłyski przeszłości. Widział siebie uderzającego w nos chłopaka, ogromny pierścień, jak przyglądał się Felixowi przytulającego się do czerwonowłosej dziewczyny.
***
            Felix był coraz bardziej skołowany. Te wszystkie rzeczy nie były logiczne. ,,Może jednak?’’ myślał. Jednak szybko się rozmyślał. Nie umiał sobie poukładać tego w głowie. Jak mógł mieć nieśmiertelngo ojca? A co z jego matką? Co z rodziną? Pewnie się o niego martwią. Musiał jednak zająć się tym co jest tu i teraz.
            Podszedł do niego chłopak. Wyglądał jak latynoski elf. Miał ciemnobrązowe włosy i czekoladowe oczy. Miał miłą dziecinną twarz i łobuzerski uśmiech. Był od niego niższy o pół głowy. Źrenice miał nie naturalnie powiększone ja po dużej ilości kawy.
- Cześć jestem Leo Valdez. Ty to pewnie Felix? – Przyjrzał mu się uważnie.- Oczywiście, że tak. Jestem grupowym domku Hefajstosa. Chodź opowiem ci trochę o nas.- Ruszyli w stronę domków.- Wierz już, że twój stary to mój stary, czyli Hefajstos. Mamy super domek. W piwnicy jest kuźnia. Wykuwamy tam własną broń. Chociaż ja nie muszę bo mam swój pas. – Powiedział poklepując się po pasie na biodrze.- W łóżkach możemy sobie wprowadzać ulepszenia. Ja mam np. mini lodówkę. W lesie mamy jeszcze bunkier. To chyba wszystko. Jakieś pytania?
- To nie jest logiczne! To wszystko jest nie możliwe. Jestem tylko człowiekiem, ale wiem, że takie rzeczy nie istnieją. Wszyscy są tu porąbani. Chyba każdy tutaj uderzył się mocno w głowę. – Powiedział Felix osuwając się na ziemie. Miał tak wielki mętlik w głowie. Poczuł klepanie po ramieniu. To Leo próbował go pocieszyć.
- Nie ma się czy martwić. Każdy musi przez to przejść. W końcu przechodzi.
             Felix wziął się w garść. Powoli się podniósł i przeczesał włosy dłonią. Spojrzał na Leo. Teraz miło się uśmiechał. Wiedział, że to trudne. Resztę drogi przeszli bez słowa.
            Domek wyglądał jak mała fabryka. Z dachu wystawały kominy z których buchała para. Drzwi wyglądały jak wejście do skarbca. Miał błyszczące ściany.

            Leo przekręcił kilka dźwigni i drzwi stanęły otworem. Grupowy zaprosił ruchem ręki Felixa do środka. Stało tam kilkanaście łóżek. Było dosyć ciemno. Słychać było uderzenia młota o metal i ogień. Leo pokazał mu łóżko, dał przybory toaletowe i odszedł. Felix przygotował do snu i położył się do łóżka. Okrył się kołdrą i zrobił coś co nie jest do zupełnie niego podobne. Rozpłakał się.

----------------------------------------------------------
Strasznie was przepraszam, ale nie mogłam używać komputera tylko się uczyć. Ten rozdział pisam jednak wyjątkowo długo (karę miałam na niecałe pół miesiąca). Sądzę, że rozdziały będą pojawiać się coraz rzadziej skoro nie piszecie komentarzy. Tylko jedyna Inga pisze. Jest mi z tego powodu bardzo smutno. Więc pamiętajcie...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ania

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 5



                Zapadło milczenie. Przyjaciele wpatrywali się w Percego jak w posąg. Nie wiedzieli czy robi sobie żarty czy mówi poważnie. Po rozmowie z Chejronem można jednak było uznać, że to prawda.
            Pierwsza odezwała się Nika. Wstała i podała rękę zielonookiemu.
- Miło mi cię poznać. Jestem Nika, a to Net i Felix.- Wskazała na towarzyszy.
- Chodźcie oprowadzę was i opowiem wam o obozie.
            Percy oprowadzał ich właśnie po arenie do ćwiczeń, kiedy podeszła do nich wysoka blondynka. Chłopak uśmiechną się do niej łobuzersko. Podszedł do niej i pocałował ją delikatnie w policzek. Dziewczyna po chwili zobaczyła, że nie jest sam.
- To Felix, Net i Nika.
- Hej, jestem Annabeth.- Przywitała się.
- Nowi, co? – Przytaknęli.
- Percy ja muszę jeszcze dokończyć trening, a ty ich dalej oprowadzaj.
- Dobrze skarbie. – Jeszcze raz ją pocałował.
            Dziewczyna oddaliła się w stronę manekinów. Percy wpatrywał się w nią jak zaczarowany. W końcu oderwał wzrok od Annabeth i zwrócił się w stronę trójki.
- O czym to ja?
- Na tym, że skończyłeś. – Powiedział znudzonym głosem Net.
- Dobra to zaprowadzę was do 11nastki.
            Ruszyli za nim w stronę domków mieszkalnych. Doszli do widocznie starego i zniszczonego. Na drzwiach wisiał kaduceusz. Nagle na neta wpadł ok. 17letni chłopak. Był wysoki i wysportowany. Miał jasnobrązowe włosy i niebieskie oczy.
- Hej. Nie masz przypadkiem jakiejś drahmy?
- Hej Travis. Chyba mam. A po co?
- Och… Pożycz po prostu.
- Trzymaj. – Powiedział Percy wyjmując monetę z robaczków.
- Dzięki. -  Odpowiedział Travis bięgnąc już w kierunku domku o kolorze krwistej czerwieni i złota.
            Percy pokręcił głową i wszedł do domku nr11. Po nim weszła Nika, Net i Felix. Było tam kilkanaście łóżek, lecz na podłodze leżało kilka śpiworów. Na ścianach wisiało kilka tarczy i mieczy. Po prawej jak domyśliła się Nika była mała łazienka.
- Hej ludzie o Nika, Felix i Net są tu nowi i miejmy nadzieję, że niedługo ich uznają.
- Hej! – Wszyscy odpowiedzieli jednogłośnie.
            Z łóżka na końcu pokoju wstał i podszedł do nich wysoki chłopak, który był dokładnie taki sam jak Travis. Może trochę niższy.
- Cześć jestem Connor Hood. Razem z moim bratem jesteśmy grupowymi.
- Ten co przed chwilą prawie mnie zabił? – Zapytał Net.
- Tak to on. Szykujemy coś.
- Już się boję…- Powiedział cicho Percy.
- Nie ma czego. To nie na ciebie. Wy się rozgośćcie. Tam połóżcie swoje rzeczy. – Wskazał kawałek podłogi pod oknem.
- Cześć. – Pożegnał się Percy. – Uważajcie jeszcze na swoje rzeczy. Ich ojciec jest bogiem złodziei. – Powiedział cicho i wyszedł.
            Net położył na podłodze plecak i od razu przy nim usiadł. Wyciągną laptop i otworzył go. Na ekranie pojawił się znaczek z logowaniem. Chłopak nadzwyczajnie szybko wpisał hasło. Sam nie widział jak je zapamiętał.
- Cześć. – Wydało się z głośnika. Net odskoczył. Rozejrzał się. Nikt tego nie zauważył o prócz Felixa i Niki. Wszyscy inni byli pogrążeni w rozmowach lub przepychankach.
- Hej, przepraszam kim, a raczej czym jesteś?- Odezwała się dziewczyna.
- Wiem, że jestem sztuczną inteligencją, i że mam na imię Manfred. Niestety moja pamięć jest wyczyszczona.
- Tak jak nasza. – Powiedział Net.
- Pewnie z tego samego powodu co my. – Powiedział Felix.
- Może ktoś nas znokautował i wyczyścił pamięć Manfredowi. – Powiedział ironicznie Net.- Przecież by nas okradli, a teraz nie rozmawialibyśmy z lap…
            Chłopak przerwał bo usłyszał dziwny dźwięk. Przyjaciele rozejrzeli się. Wszyscy kończyli rozmowy i wstawali podchodząc do drzwi. Tak zrobili i oni. Felix podszedł do Travisa.
- Co oznacza ten dziwięk?
- To kochna. Idziemy na kolacje.
            Felix wrócił do Net i Niki. Przeszedł kilka kroków i powiedział.
- Niezbyt im wierzę.
- Na początku zawsze tak jest. – Odezwał się jakiś głos z tyłu. Odwrócili się szybko. Za nimi szedł około 14letni chłopak z brązowo rudymi włosami i niebieskimi oczami.- Każdy nie dowierza, ale jak się tu pomieszka to mija.
- Ale jak to możliwe, że oni są naprawdę? – Zapytał Nika.
- Przecież bogowie nie są wyssani z palca. Grecy wiedzieli w kogo wierzą, a olimpijczycy przemieszczali się tam gdzie w nich wierzono. To zachodnia cywilizacja. Byli w Niemczech, Francji i jak na pewno wiecie w Rzymie, a teraz jest tutaj.
- To nie jest logiczne. To są tylko mity. – Powiedział stanowczo Felix.
- A czy musi? Mity, nie mity to i tak prawda. Nie mam siły wam tego tłumaczyć. Tak w ogóle to jestem Fred.
- Felix.
- Net.
- A ja Nika.
- Dziwne imię chyba nie prawdziwe.
- To samobieżne imię. – Odpowiedział Net.
            Rozmowa się skończyła, ponieważ do szli do pawilonu otoczonego białymi kolumnami. Nie było tam dachów, ani ścian. Stało tam kilkanaście stolików. Percy powiedział im, że to miejsce nazywa się kantyna, i że każdy stolik jest dla dzieci danego boga.
            Felix, Net i Nika przysiedli się do stoika domku nr 11. Fred usiadł przy nich. Był stół zapchany, ale każdy jednak zdołał usiąść.
Nika rozejrzała się. Przypomniało jej się o Mellanie. Nie przyszła do 11nastki. ,,Może nadal śpi’’ pomyślała. W tej chwili dostrzegła ją. Siedziała przy stoliku na końcu Sali. Było przy niej 3 chłopaków (2 z nich spało) i jedna dziewczyna. Mell miała smutną minę. Patrzyła na swoje kolana i po policzku spływała jej łza. Starsza od niej dziewczyna mówiła do niej. Chyba próbując ją pocieszyć.
Rozmyślania przerwał jej Chejron. Tylko, że nie siedział już na wózku. Od pasa w dół był białym koniem. Stał przy stole na czele pawilonu. Nika dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ma otwarte usta. Szybko ją zamknęła.
- Zdrowie Bogów!
            Wszyscy unieśli szklanki.
- Zdrowie Bogów!
            Nimfy przyniosły tace z jedzeniem. Były tam najróżniejsze owoce, pieczonym mięsem, serami i chlebem. Nika nałożyła sobie chleba z serem oraz pomarańczę. Net udko kurczaka i skrzydełko kurczaka, zaś Felix dwa steki wołowe.
            Net miał udko w pół drogi do ust, kiedy zauważył, że wszyscy wstają i idą do paleniska na środku kantyny. Niechętnie wstał i ustawił się w kolejkę. Nika i Felix ustawili się za nim.
- Po co tam idziemy? – Zapytał stojącego przed nim Freda.
- Ofiary dla bogów. Trzeba tam coś wrzucić.
            Przyszła kolej na Neta. ,, Mogłabyś, czy tam mógłbyś mnie uznać’’ pomyślał i wrzucił skrzydełko do ognia. Następna była Nika, która poprosiła o to samo co Net. Felix nic nie pomyślał. Nadal nie wierzył w bogów, więc wrzucił tyko kawałek steku.
            Przyjaciele wrócili na miejsca i zaczęli jeść. Pod koniec kolacji, naglę do pawilonu wszedł gruby, niski mężczyzna. Miał zaczerwienione oczy i czarne, kręcone włosy. Ubrany był w dres w tygrysi wzór i adidasy.
            Usiadł ciężko przy Chejronie.  Upił łyka z stojącej obok puszki. Po tym wstał i powiedział.
- Zanim zaczniemy chciałbym wam przedstawić nowych obozowiczów. Oto Fell, Nick, Nicola oraz Monic, która przed godziną została uznana przez swojego ojca Morfeusza. – Chejron coś szepną do niego.- Przepraszam Felix, Net, Nika i Mallanie.- Powiedział ironicznie.- I jeszcze jedno Perry Jonson i Anna Bell pamiętają, że jutro jadą po naszą wyrocznie?
- Pamiętamy. -  Odezwali się równocześnie Percy i Annabeth.
- To wszystko. Kto tam chcę nich idzie na ognisko. Żegnam. – Powiedział i wyszedł pawilonu z puszką dietetycznej coli w ręku.
- Kto to jest? – Zapytał Net.
- To dyrektor obozu – Dionizos lub Pan D.
- Ma taką pamięć, że nie pamięta imion najlepszych w obozie?
- E tam, przekręca je tylko. Jest zgorzkniały, bo ma tutaj karę.
- Nie wnikam…
- Nawet nie ma w co. – Powiedział Fred. - Zwykły romans z leśną nimfą.
            Po kolacji przyjaciele jak większość obozu wybrała się na ognisko. Dzieci Apolla prowadziły śpiewy. Herosi pogryzali kiełbaski, śpiewali i żartowali. Pod koniec ogniska śpiewy umilkły. Wszyscy wpatrywali się w trójkę przyjaciół. Chejron powstał i przemówił z uśmiechem.
- Witaj Niko córko Hekate, Necie synu Ateny oraz Felixie synu Hefajstosa.



------------------------------------------------------------------------------
Witam po przerwie. Przepraszam, że tak długo, ale miałem jeszcze większe problemy niż wcześniej. Najpierw napisałam całkiem inny rozdział i go skasowałam. W dodatku nie miałam na nic czasu. Oraz najgorsze, że nie miałam weny. Jest mi tak smutno, że pod ostatnim postem nie było komentarzy. Ucieszę się z każdego. Nawet jedno słowo mnie zadowoli i doda weny. Pamiętajcie o tym. CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ania